Walka o Napieralskiego

Kto by pomyślał, że karty będzie rozdawał Grzegorz Napieralski. Pisałam parę dni temu, że naród odczuwa potrzebę głosowania na lewicę i że jest to zasługa …. tzw. prawicy (“tzw.” ponieważ, jak nazwać prawicą – pobożny socjalizm PISu?). Ale to, co dzisiaj usłyszałam od posła PISu Adamczyka, że 14% Napieralskiego – to reakcja ludzi na szczerą, prawdziwą twarz młodego człowieka etc, etc. Młody, “szczery i otwarty”, Boże mój, zobaczymy, co będzie dalej. Ileż komplementów pojawi się z jednej i drugiej strony, aby łaskawie, ten szczery i otwarty bohater lewicy opowiedział się za jednym lub drugim kandydatem. Oczywiście mam też nadzieję, że media i specjaliści przeanalizują wynik wyborczy Korwina-Mikke. Pomijając wszystko to, co powoduje, że jednak  nie głosuję na Korwina za jego obyczajowe poglądy (mizoginizm, homosie etc), prawdą jest, że jego wynik – to głosowanie na gospodarczo-ustrojowe idee. Korwin osiagnął najwyższy, jak do tej pory swój wynik, ponieważ głosowali na niego ci, którzy poparli kiedyś PO (za koncepcje, podkreślam k o n c e p c j e  wolnego rynku, podatek liniowy, pro-przedsiębiorczość). Teraz właśnie ci głosowali na Korwina. I co teraz będzie: jak pogodzić przyciąganie elektoratu, który głosował na szczerego (w opinii posła PISu) Napieralskiego i na Korwina, jakże innego? Który elektorat zlekceważyć? Jeśli PO pójdzie w stronę lektoratu szczerego i otartego (według opinii posła PISu) Napieralskiegi (SLD), to może będzie to droga Unii Wolności, która wdała się w samobójczy romans z lewicą. No cóż, wiele pytań przed nami. Oczywiście partia – matka moja pójdzie w stronę zapraszania elektoratu lewicy (14% Napieralskiego i 3% Korwina). Cimoszewicz już po stronie PO, a co zrobi Napieralski?

Kraków – to 64% frekwencja! Nieźle.

A Małopolska, jak widać na mapie, należy do wyborców Jarosława Kaczyńskiego. I tutaj jest nasz problem.

Grzesiu Frankowski i Piazzolla



Ponieważ cisza wyborcza, więc bez polityki. Pisząc o Piazzolli trudno w Polsce nie wymienić nazwiska Grzesia Frankowskiego. Poznaliśmy sie parę lat temu. Grzegorz jest wcieleniem jakiegoś argentyńskiego kompozytora tanga. Nie wiadomo skąd się wziął w Polsce. Rozumie  tango, jak mało kto. Stworzył parę zespołów grających tanga (a tutaj przede wszystkim Piazzollę), Sam tanga komponuje. Tańczy tanga ze swoją żoną Jolą. I mam nadzieję, że kiedyś zabiorą mnie ze sobą do Argentyny. Wtedy będziemy się włóczyć po całych nocach po knajpach i słuchać tang i patrzeć, jak ludzie tańczą.

PS A na wybory iść się powinno. “Nie bądź durny idź do urny.”

PS I znów Piazzolla grany przez zespół New Tango Bridge: Paweł Wajrak (vln), Wiesiek Prządka (akord.), Michał Nagy (gt), Grzegorz Frankowski (cb),

Wpis Gwiazdowskiego

Cytuję cały kawałek z blogu pana Gwiazdowskiego (bez mojego komentarza, blog Gwaizdowskiego polecam!!)):

“Karol Marks bardzo by się ucieszył widząc, jak politycy walczący onegdaj z komunizmem dziś zażarcie bronią komunizmu.

Przecież 20 lat przemian ustrojowych dobitnie wykazało, że lekarz w szpitalu będącym własnością państwa lub samorządu terytorialnego lepiej leczy pacjentów pod czujnym okiem agentów CBA sapiących ciężko na dachu niż w szpitalu prywatnym. Instrumentariuszki dokładniej dezynfekują narzędzia chirurgiczne, pielęgniarki są milsze dla pacjentów i częściej zmieniają im opatrunki, a salowe dokładniej sprzątają. Dzięki temu wszyscy chorzy mają się lepiej więc i całe społeczeństwo ma się lepiej.

Własność prywatna jest natomiast podstawą zła wszelkiego, a już szczególnie w przypadku szpitali. Chciwi prywaciarze ograniczają bowiem koszty, żeby więcej zarobić na leczeniu chorych, którzy najpierw oczekują miesiącami na wizytę u specjalisty, potem leżą na niewygodnych łóżkach w wieloosobowych salach lub wręcz na ciasnych korytarzach i zarażani są żółtaczką, z uwagi na fatalne warunki higieniczne. A niektórym to podają nawet pavulon. Po prostu podłość wywołana istnieniem własności prywatnej. Wiadomo przecież doskonale, że ludzie są dobrzy, skłonni do pracy ponad siły, co raz na zawsze udowodnił górnik  Pstrowski, jeżeli tylko pracują dla dobra innych. To własność prywatna ich psuje wydobywając z nich najgorsze odruchy.”

Moc pokolenia 45+

To będzie ciag dalszy opowieści o mizdrzeniu się nie tam, gdzie trzeba. Powypisuję nieco przykładów o mocy tkwiącej w “pokoleniu zaniedbywanym” (a moc mającym): a więc proszę bardzo: Enzo Ferrari – mając lat 50 zaczął konstruować swoje pierwsze samochody GT, Cesaria Evora – zaczęła karierę międzynarodową w wieku 52 lat; John Pemberton – farmaceuta z Atlanty stworzył recepturę coca-coli w wieku 55 lat; Leonardo da Vinci namalował Monę Lizę jak skończył 55 lat; Gustave Eiffel “zbudował” wieżę, jak skończył 57 lat; Nicolas Hayek zaczął produkować swe słynne zegarki w wieku 55 lat.

Polityczne mizdrzenie się do młodych

Przy jakichkolwiek wyborach, a mamy ich ostatnio i będziemy jeszcze mieli sporo, każdy z polityków zwraca się ze szczególnym namaszczeniem do ludzi młodych. Politycy nieco starsi robią to w sposób pośredni, młodsi zaś nazywają siebie pokoleniem XIX wieku, odcinają się od starszych, „puszczają oko” do swoich rówieśników, nazywając pokolenie styropianu  – pokoleniem betonu – zdecydowanie się do niego dystansując. Wygląda więc to tak, jakby wybory odbywały się nie na najbliższych parę lat, ale na  przykład na pięćdziesiąt, kiedy starsi umrą a młodzi się zestarzeją. Młodzi, jak się podkreśla, są najważniejsi. I zapewne tak jest, ale świat przez parę dziesiątek lat zmieni swoje oblicze, stanie się światem ludzi dojrzałych, pokolenia tzw. średniego i osób starszych.

Ludzie pokolenia 45+  dzisiaj to ludzie sprawni i nie wykorzystywani. Polska jest krajem najmłodszych emerytów i pokaźnej grupy rencistów. Okazuje się jednak, że zwracanie się polityków do pokolenia 45+ nie jest, według spin doctorów, uzasadnione.

Zaś młodzi ludzie nie są zainteresowani polityką, nie chcą brać w niej udziału. Mogę stwierdzić na podstawie obserwacji moich studentów, że są oni ludźmi ambitnymi, wykształconymi, światowymi. Interesuje ich przede wszystkim kariera, podróże, sztuka, muzyka. Polityka znajduje się na ostatnim miejscu. Część zaś młodych ludzi polityką się interesuje. I tutaj, wykazując się prężnością, zaradnością – odnoszą sukcesy. Młodość więc wcale nie jest niezaradna, zagubiona i potrzebująca permanentnego wsparcia polityków. Jeśli zaś ktoś powie, że najgorzej jest jednak z młodzieżą wiejską, oddaloną od dużych miast – to wtedy wypada zapytać, jak radzi sobie tam pokolenie ludzi w średnim wieku. Patrząc na miejsca oddalone od dużych aglomeracji możemy się dowiedzieć, jak wygląda prowincjonalna Polska.

Naprawdę zaniedbywane jest pokolenie przedemerytalne, które możnaby aktywizować, które wciąż ma świadomość swojej przydatności. I co ciekawe, to właśnie pokolenie chce brać udział w życiu społecznym, a więc i politycznym. To ci ludzie będą głosowali, ponieważ pamiętają czasy, kiedy możliwości głosowania były ograniczone.

Dlaczego więc politykom ubzdurało się, że mają przede wszystkim w swoich zabiegach socjotechnicznych zwracać się z troską do ludzi młodych? Młodzi są fotogeniczni, dynamiczni, lepiej się komponują w wyborczych spotach. Jednak to średnie pokolenie nie powinno być zaniedbywane. Należy wykorzystać ich potencjał, doświadczenie, przedłużyć tym samym ich zawodowe funkcjonowanie.

Być może juz niedługo trzeba będzie zabiegać o parytety dla ludzi, którzy ukończyli 45 lat. Staną się oni znikającym punktem. Za młodzi na emerytury, za starzy na start w życiu, mało fotogeniczni, smutni, do których nikt nie będzie się zwracał o poparcie.

Każdy ma w sobie dyktatora

Wczoraj zadzwonił do mnie dziennikarz i zapytał, czy wiem o tym, że pan prezydent zmienił poodmiot, który miał prowadzić muzeum pod Rynkiem Głównym, a więc wyrzucił z tego miejsca Muzeum Historyczne i zmienił projekt Michała Niezabitowskiego. Odpowiedziałam, że nawet jako członek Komisji Kultury o tym nie słyszałam. Powiedziałam także dziennikarzowi, że praktyka nieinformowania rady prze pana prezydenta staje się podstawą zarządzania miastem. Muzeum pod Rynkiem to pikuś. Pan prezydent nie raczył podac do wiadomości Rady wyników wewnętrznego audytu, w którym ostrzegano prezydenta przed konsekwencjami wydatków na rok 2010. Cóż, powiedziałam, może po ośmiu latach prezydent postanowił wprowadzić dykaturę.